poniedziałek, 10 marca 2014

Fordziszcze Galaxy 2.0 TDCI PowerShift

No to się pojeździło :) W piąciszcze ostatnie odebrałem z okolic Lubonia (podziękowania dla Pana Dyrektora Macieja i Pani Kierownik Anny) testowego Forda Galaxy z dwulitrowym dezelem i awatamtyczną skrzynią biegów. Fotek nie wrzucam. Koń jaki jest, każdy widzi. Wersja po lifcie, egzemplarz mniej więcej półroczny.

Pierwsze wrażenie? Za duży - nie zmieści mi się w garażu, więc auto nie dla mnie - pomyślałem w duszy na parkingu. Niemniej jednak grasujące po okolicy watahy kun, które lubują się w nocnym unicestwianiu instalacji elektrycznych w autach wymusiły na mnie upakowanie auta w salonie garażowym. I zmieścił się - na wysokość, długość i szerokość. Zmieścił się nawet na tyle, że dało się otworzyć klapę bagażnika bez uszczerbku na stojącym w pobliżu Capri. 

Wrażenia z jazdy? Hmm. Zaskakująco dobra trakcja - nawet mimo zimowych "balonów" na stalowych felgach, sporej masy (ponad 2,5 tony) i ogólnej "blaszanej konserwy". Tak, auto jest spore, jak na europejskie warunki i blachy zużyto nań sporo. Zapewne jak na półtora mondeo lub mały autobus. Duże powierzchnie przeszklone szczęśliwie niwelują nieco wrażenie przemieszczania się lodówką. No ale jedzie, skręcywa i hamuje przyzwoicie.

Dynamika - satysfakcjonująca dla miłośników rodzinnych tradycyjnych wartości i połykaczy kilometrów - 140 KM i ca.340 Nm w pełni starczyły na jednorazowe wyprzedzenie 5 maruderów na trasie śmierci - starej A2. Przyśpieszka na poziomie 11 sekund do setki (z automatyczną skrzynią biegów) zapewne zaspokoi potrzeby 5 osobowej rodziny, teściowej i psa. Wszyscy się zmieszczą na raz w sporym wnętrzu.

Zdaniem weekendowego użytkownika efekt "mega-łał" pojawić się może jednak dopiero gdzieś w okolicach 200-220 KM mocy. Ustawiam się więc w kolejce do testów mocniejszych jednostek. Nie ma luty - nie ma zabawy ;) To chyba słaba strona większości nowych Fordów - jak chcesz mieć choć trochę łał to musisz wydać krocie na STcośtam lub RScośtam. Lub Brand New Stanga. A w pozostałych przypadkach kupujesz "pitu-pitu" i mało co "robi" setkę poniżej 9 sekund.

Spalanie - zadawalające w pełni - średnio 6,3 litra w cyklu mieszanym (80% trasa, 20% miasto). Co prawda dystans 380 km nie pozwala na pełną diagnozę, ale obietnice nie są płonne. To auto tyle pali i koniec. Ale z chęcią bym dorzucił nawet z 1,5 litra na setkę, byle efekt "mega-łał" był :) Te 200 kuca musi być :)

Wnętrze - przestronne, w pełni poprawne, intuicyjne i niewymagające. Konserwatywne. Ale to nie S-Max. I klasa premium to to też nie jest. I być nie musi. Mały mankament - dwa i pół dnia przeznaczyłem na szukanie portu USB do podpięcia pena z trylionem pirackich mp-trójek. I nie znalazłem do końca... Może gdzieś w podsufitce w bagażniku? Nie wiem. Radio 6000 CD. Być może było trzeba nagrać ulubiony zestaw Slayerów, Carcassów, Weekendów i Krawczyków na CD-R. Ale nie chce mi się wierzyć, że w XXI wieku auto renomowanego producenta nie ma wtykacza pod flesza. Audio takie sobie, mimo 8 głośników. Drugi mankament - nie da się zrobić "zimnego łokcia" 3mając rękę na kierownicy. Za dużo zbędnej i wolnej przestrzeni :/ Ba, nie da się nawet oprzeć łokcia na tapicerce drzwi, też swoją drogą konserwatywnie poprawnej.

Ostatni rząd foteli? Nad Zatokę Lwią bym się w ostatnim rzędzie siedzisk nie wybrał. A krótsze dystanse? Nawet postawne chłopisko dojedzie bez ujmy na honorze i skazy na ciele.

No i na koniec - rozwikłanie zagadki tajemniczego PowerShift-a. To nic innego jak dwusprzęgłowy automat. Chyba z Volvo. Ponoć wydumka jest zmorą wszystkich miłośników pasków w tedeiku z DSG. Nie wiem i nie oceniam trwałości produktu koncernu VW :) W tym wypadku jeździ się po prostu płynnie. Przy spokojnej jeździe faktycznie zmiany przełożeń są w zasadzie niewyczuwalne. Przy lutowaniu - odczucia są zbliżone do tradycyjnych awtamatów, ergo zmiany da się wyczuć. Czy wpływa to na dynamikę? Nie wiem - nie jeździłem Galaxy NoPowerShift.

Czy to auto dla mnie? Jeśli doczekam drugiego syna - przyda się i spełni swoją funkcję.

Reasumując:

plusy dodatnie: przestronność wnętrza, spalanie, siedmiomiejscowość - jak wozisz psa i teściową.

plusy ujemne: brak dodatkowych 60-80 KM i z setki Nm, pendrive w kieszeni, audio nie wbija w fotel, no i chyba cena - z 70 tys. bym dał, jak bym miał, ale to to chyba koło setki kosztuje... Oj...

czwartek, 2 stycznia 2014

Społeczna Rada Specjalistów

Skoro inicjatywy odgórne mają niską skuteczność, a mam tu na myśli działania politycznych autorytetów i rządowych specjalistów, to może warto podjąć trud dyskusji nad rozwiązaniami patowej sytuacji na polskich drogach w gronie osób niepowiązanych ze światem monteskiuszowej władzy. Kto powinien wejść w skład grupy tematycznej? Pomińmy kręgi polityczne. Dziennikarze motoryzacyjni? Przedstawiciele stowarzyszeń i klubów zrzeszających miłośników motoryzacji? Kierowcy sportowi? Przedstawiciele firm transportowych? Akademicy? Przedstawiciele usługowej branży motoryzacyjnej? Zabierzemy głos?


Kierowca o napędzie etylowym

Z przerażeniem obejrzałem dziś konferencje prasowe politycznych quasi-autorytetów. "Złotouści" z PiS, PJN i SLD obrzucili błotem włodarzy państwa, zarzucając odpowiedzialność za zdarzenia z Kamienia Pomorskiego. Druga strony barykady debatuje w gronie rządowo-ministerialnym, a i na obszarową aktywność Janusza Palikota zapewne też możemy liczyć. Demagogiczny teatrzyk trwa. Słowa, słowa, słowa... Bez realnych rozwiązań. Bo i takowych nie ma. Sukcesem zakończyć się może tylko i wyłącznie działanie długofalowe, oparte na planach na najbliższe 2-3 dekady, opierające się zarówno na zmianach prawnych i egzekwowaniu prawa (kary - to dla tych aktualnie jeżdżących), profilaktyce i edukacji (to dla obecnych przedszkolaków), a także poprawie infrastruktury drogowej (to dla przyszłych pokoleń). Póki co jednak mamy postulaty i zapowiedzi działań doraźnych, o których będziemy słyszeć z politycznych ust przez najbliższe dni. Wszystkie równie skutecznie ;) Mankamentem tych rozwiązań jest ich źródło: każda propozycja zmian zaproponowana przez ekipę rządzącą i/lub opozycję będzie skazana na porażkę. Dlaczego? Bo społeczeństwo odrzuca polityczne rozwiązania z definicji. Niski poziom zaufania społecznego wobec elit politycznych powoduje automatycznie negację działań przezeń podejmowanych.

Na jakie propozycje możemy liczyć? O czym będziemy słuchać przez najbliższe dni? Poniżej subiektywne Greatest Hits!

  1. Surowsze kary.  Z definicji zawsze oddziałują i dobrze wyglądają w komentarzach C.H. Beck. W praktyce ich zaostrzanie nie ma żadnego znaczenia. Wystarczy skutecznie egzekwować stan istniejący. W słabym państwie słabo to jednak wychodzi.
  2. Konfiskata mienia. Po pierwsze rozwiązanie nie jest zgodne z konstytucją. Po drugie - co z majątkiem osób prawnych, a nie fizycznych? Odbierać pracownikom samochody służbowe? Na jakiej podstawie prawnej? Kolejne zastrzeżenie dotyczy kosztów takich procedur. Wartość rozbitego E36 z Kamienia Pomorskiego wynosi kilkaset złotych. Koszty przeprowadzenia procedury - zapewne kilka tysięcy złotych. Rodzina sprawcy feralnego zdarzenia będzie szczęśliwa, jeśli wrak zostanie odebrany w majestacie prawa. Mniej zmartwień. Rozbity CLS w warszawskim metrze? Pani XY bez większego problemu kupi sobie kolejny egzemplarz. Ale za to przedstawiciel PJN błysnął urodą przed kamerami.
  3. Obowiązkowe okresowe badania psychologiczne i lekarskie kierowców z uprawnieniami amatorskimi. Założenie słuszne, pojawia się tu i ówdzie, jako propozycja, mniej więcej od 15 lat - można taki zapis prawny stworzyć i starać się realizować. Zastrzeżenia? Po pierwsze koszty: koszt rzetelnej konsultacji lekarsko-psychologicznej może oscylować w granicach kilkuset złotych. Czas trwania zestawu badań? Dwa dni robocze. Tyle czasu potrzebują specjaliści na wyciągnięcie wiarygodnych wniosków dotyczących osoby badanej. Bez większego problemu da się dojść do prawdy! Kto jednak ma się tym zająć i kiedy? Rozwiązanie takie skupi jednak całą złość narodową na "hienach" - psychologach i lekarzach i ich krwiopijczej tendencji do łupienia biednych licealistów, chcących uzyskać prawo jazdy. Jednak popularność uprawnień amatorskich wynika również z ich osiągalności. Niech więc pojawi się ustawowa stawka za badania lekarskie i psychologiczne. Realnie może ona wynieść ok. kilkudziesięciu złotych. Kwota jest dla kandydata na kierowcę w pełni akceptowalna - szczególnie w przypadku jednorazowego wydatku. I faktycznie nie powinna być wyższa. Należy się jednak zastanowić nad jakością badań uzyskanych za taką kwotę. Pozostanie na poziomie dzisiejszych badań lekarskich na kat.A, czy też B. Czyli żadnym. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest dotowanie badań okresowych dla kierowców-amatorów z budżetu państwa. W każdym innym przypadku poszkodowanym będzie albo obywatel, albo specjalista. Las rąk polityków chętnych do realizacji tego pomysłu przed oczami mymi...
O edukacji i szkoleniu kierowców nie wspomnę. Celowo. Nie ma o czym. I nie wspomnę zarówno o edukacji wstępnej, jak i działaniach podejmowanych przez samych kierowców już po uzyskaniu uprawnień.

Trzy ostatnie tragiczne przypadki (Kamień Pomorski, Warszawa, Łodź) pokazują jedno - państwo nie ma żadnego wpływu na sytuację drogową. Owszem, państwo może stanowić prawo i zaostrzać prawo, może również inwestować w infrastrukturę drogową, ale państwo nie jest przyjazne obywatelowi. Państwo nie daje się lubić. Jest tylko aparatem represyjnym, wnoszącym nowe obostrzenia skarbowo-podatkowe lub komplikującym zasady uczestnictwa w ruchu drogowym. Co łączy zdarzenia drogowe z Warszawy (kobieta wjeżdżająca CLS-em do warszawskiego metra) i Kamienia Pomorskiego (pijany dresik w czerwonym BMW E36 zabija 6 osób)? Obydwoje stoją ponad prawem. Kobieta poprzez powiązania ze światem tworzącym prawo, mężczyzna zaś - funkcjonując w świecie praw tworzonych na własne potrzeby. A dlaczego tak się dzieje? Gdyż niewydolne państwo nie stanowi atrakcyjnej alternatywy dla branżowych układów, klik, układów i półświatków. Wiele się mówi o współodpowiedzialności pasażerów i obserwatorów za te zdarzenia. O przyzwoleniu społecznym na prowadzenie pojazdów po "dwóch głębszych". Kto miał zadzwonić na policję? W przypadku Pani XY w warszawskiego metra - zapewne kolega po fachu. Pod warunkiem, że policja przyjęłaby zgłoszenie zawierające nazwisko powiązane ze światem warszawskiej palestry. A w Kamieniu Pomorskim? Zapewne kolega od biesiadnego stołu. Ten z koszulką CHWDP... Miejcie litość. Solidarność wewnątrzgrupowa, a nie postawy obywatelskie. W słabym państwie zawsze do głosu dochodzi ta pierwsza... Przypadek łódzki (dla przypomnienia chodzi o śmierć kobiety w 9 miesiącu ciąży) pokazuje nam przede wszystkim brak poczucia bezpieczeństwa u obywateli. Wszelkie dostępne aktualnie dane wskazują na to, iż do potrącenia doszło w momencie, gdy przestraszony kierowca chciał odjechać z miejsca, gdzie nietrzeźwi goście sylwestrowi zatrzymywali dla żartu przejeżdżające pojazdy. Część z uczestników eventu była agresywna. Całe zdarzenie trwało kilka chwili. Nie było reakcji policji. Jeden z kierowców chcąc wymknąć się z obławy trafił na ciężarną kobietę, która za wszelką cenę chciała kontynuować świetną zabawę pt. "zatrzymujmy przypadkowe auta za wszelką cenę". I cena była ostateczna.